Dzisiaj jakoś lepiej mi poszło, bo jeszcze wczoraj pochłonęłam 1700kcal. Muszę się pochwalić,że jestem z siebie dumna. Przecież prawie tysiąc mniej kalorii zjadłam ; )
Byłam na zakupach, a iż jestem w Niemczech to nie mal ,że wyzwanie. W drodze jakiś chłopak puścił mi oczko, aż mi nogi zmiękły. Chociaż po chwili czar prysł,bo uświadomiłam sobie,że widział moje ohydne, grube nogi. Zmienię to.
Śniadanie
Tost bez niczego - 66kcal
Obiad
Ryba z sosem brokułowo-serowym ( Chociaż nie jadłam sosu wliczę go do kalorii) 194kcal
5 ziemniaków 290kcal
Deser
Deser czekoladowy- 158kcal ( Uległam,ale i tak jestem dumna,że skończyło się na jednym)
Kolacja
Herbata ze słodzikiem 0kcal
Razem 708kcal.
Cały dzień żułam gumy do życia. Rano zrobiłam taki mój własny rytuał. Polega on na czytaniu dekalogu Any tyle razy,aż się zapamięta treść. Potem powtarzasz do kąt nie wypowiesz go bez błędnie. Dla mnie to coś w stylu zaklęcia na udany dzień.
Cóż, to chyba tyle w tym wpisie. Lecę czytać wasze blogi. Całuję was!
Jesteś tym co jesz.
Nigdy nie jesteś "zbyt" chuda.
Dobrze Ci poszło jak na początek. Potrzeba Ci teraz dużo motywacji oraz samodyscypliny, aby udało Ci się osiągnąć cel. Hmm... Może opowiesz nam więcej o sobie?
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki! Powodzenia! :)
Opowiedziałam w zakładce "Moja historia". : )
UsuńPiękny bilans :* Oby tak dalej ! Trzymaj się CHUDO<3
OdpowiedzUsuńPowodzenia Ci życzę mała.
OdpowiedzUsuń700 kcal to na prawdę świetny początek
Trzymaj się :*
Początek świetny ♥ Dasz radę, wierzę w Ciebie i trzymam kciuki tak mocno mocno :*
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ^^
Widzę, że tak samo, jak ja dodałaś dziś swój pierwszy wpis. Nie jestem zatem sama.
OdpowiedzUsuńBilans może nie jest idealny, ale za to jaki niski! Poza tym masz rację, że osiągnięciem jest zatrzymać się na jednym deserze czekoladowym. Może następnym razem nie będzie go wcale.
Powodzenia. Każdego dnia będzie coraz lepiej. Tylko nie poddawaj się.
Dobry start, ale oby to nie były chwilowe fajerwerki. O podtrzymanie tego ognia trzeba walczyć, życzę Ci więc siły. I błagam "ohydne" piszę się przez samo "h". Przepraszam, musiałam...
OdpowiedzUsuńAle skoro puścił do Ciebie oczko, to chyba takich ohydnych tych nóg nie masz. Trochę pewności siebie ;)
Powodzenia w dążeniu do wymarzonej wagi. :)
OdpowiedzUsuńBrawo I oby tak dalej. :)
Powodzenia, trzymam kciuki ;3 I zapraszam do mnie na mojego bloga ;3
OdpowiedzUsuńPierwszy wpis, powodzenia dalej :) Żeby było ich więcej a bilanse były powolutku mniejsze :>
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą Kochanie, damy radę ! <3
OdpowiedzUsuń