Pierwszy dzień.

Dziwnie tak pisać, bo wcześniej tak robiłam tylko z opowiadaniami, a nie z moim jedzeniem. 
Dzisiaj jakoś lepiej mi poszło, bo jeszcze wczoraj pochłonęłam 1700kcal. Muszę się pochwalić,że jestem z siebie dumna. Przecież prawie tysiąc mniej kalorii zjadłam ; ) 
Byłam na zakupach, a iż jestem w Niemczech to nie mal ,że wyzwanie. W drodze jakiś chłopak puścił mi oczko, aż mi nogi zmiękły. Chociaż po chwili czar prysł,bo uświadomiłam sobie,że widział moje ohydne, grube nogi. Zmienię to. 

Śniadanie
Tost bez niczego - 66kcal

Obiad
Ryba z sosem brokułowo-serowym ( Chociaż nie jadłam sosu wliczę go do kalorii) 194kcal
5 ziemniaków 290kcal

Deser
Deser czekoladowy- 158kcal ( Uległam,ale i tak jestem dumna,że skończyło się na jednym)

Kolacja
Herbata ze słodzikiem 0kcal


Razem 708kcal.


Cały dzień żułam gumy do życia. Rano zrobiłam taki mój własny rytuał. Polega on na czytaniu dekalogu Any tyle razy,aż się zapamięta treść. Potem powtarzasz do kąt nie wypowiesz go bez błędnie. Dla mnie to coś w stylu zaklęcia na udany dzień. 

Cóż, to chyba tyle w tym wpisie. Lecę czytać wasze blogi. Całuję was! 

Jesteś tym co jesz.
Nigdy nie jesteś "zbyt" chuda.
Czytaj dalej...
Będę Thinspiracją. © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka